80 kilometrów, jakie dzieli Symferopol i Sewastopol, autobus pokonuje w 2,5 godziny. Nowa droga znajduje się dopiero na etapie wygładzania i stabilizacji gruntu, można jednak przypuszczać, że po oddaniu jej do użytku, czas przejazdu skróci się znacznie.
Inwestycje strukturalne idą tutaj zresztą pełną parą. W zasadzie to nie idą, a galopują. Nowy, bardzo nowocześnie zaprojektowany, terminal lotniska w Symferopolu, powszechne modernizacje dróg i oczywiście wisienka na torcie, jaką dla Rosjan jest Most Krymski. Most to socjologiczny fenomen i temat wielu rozmów. Tak, jak w Wielkiej Brytanii small talk dotyczy pogody, tak na Krymie dotyczy mostu. W czasie przelotu do Symferopola, gdy samolot tylko zaczyna wchodzić w południowy obszar Morza Azowskiego, na pokładzie da się zaobserwować podekscytowanie. Mój sąsiad z fotela obok od blisko kwadransa wiercił się niecierpliwie, wypatrując upragnionego. Później, podróżując przez Krym, kilkakrotnie będę pytany czy widziałem lub czy zobaczę most.
Konstrukcja ta, biegnąca przez Cieśninę Kerczeńską, będzie szansą pokonania wielu barier logistycznych. Poza łatwiejszym dostępem do towarów, co zdaje się z oczywistych względów interesować mieszkańców najbardziej, to także impuls rozwojowy dla turystyki – nie tylko na Krymie, ale również w Kraju Krasnodarskim. Na to wszyscy tu liczą.
Sewastopol. Miasto Bohater
Sewastopol wita tak, jak powitać musi. Monumentalna brama wjazdowa to stały element rosyjskiego krajobrazu – ta w Sewastopolu odwołuje się do tzw. drugiej obrony, przypadającej na lata 1941 – 1942. Sewastopol stawiał opór przed 200-tysięczną niemiecko-rumuńską armią przez 250 dni. Poradzieckie koloryty są tutaj łatwo dostrzegalne: kwas chlebowy z ulicznych dystrybutorów, transport publiczny zbudowany w oparciu o system marszrutek, a przede wszystkim wiele pomników oraz tablic pamiątkowych, odwołujących się do Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, jak w Rosji określa się wycinek II Wojny Światowej. Ten wycinek, który rosyjskim władzom wygodnie jest promować.
Sergiej, którego poznałem w autobusie, mimo że spieszy się z kwiatami do żony, to ma ochotę pokazać mi chociaż część miasta. Spacerujemy chwilę po Placu Nachimowa, uznawanym za centrum Sewastopola. Nie tylko plac, ale również okolice są wprost nafaszerowane odniesieniami do tytułu honorowego „Miasto Bohater” (ros. Город-Герой), przyznawanego od 1945 r. Przy samym Placu Nachimowa znajduje się pomnik Bohaterów Wielkiej Wojny Ojczyźnianej z palącym się wiecznym ogniem i równo ułożonym zestawem wieńców.
Spacerując dalej docieramy do Pomnika Żołnierza i Marynarza (vide zdjęcie tytułowe). Jest gigantyczny, tak jak gigantyczna była radziecka propaganda, kreująca bohaterów wojennych. W Polsce funkcjonuje mit rozpowszechniony przez niemiecką propagandę, a po wojnie chętnie wykorzystywany przez aparat komunistyczny, dotyczący ataków polskiej kawalerii na niemieckie czołgi w pierwszych dniach wojny. Jest to oczywista bzdura. Przekaz ten jest od początku do końca kłamliwy. Celem tworzenia takich historii było wykazanie przewag technologicznych (Niemcy) i rozpowszechnienie tezy o polskiej głupocie (ZSRR). Z podobną pomysłowością sowieci tworzyli opowieści o własnych żołnierzach – oczywiście o ich bohaterstwie. Tak oto powstała legenda o zniszczeniu dziesięciu czołgów przez pięciu żołnierzy podczas obrony Sewastopola… w dniach, gdy wojska niemiecko-rumuńskie nie dysponowały na tym terenie bronią pancerną. Można? Jasne, że można!
Sewastopol. Dobre pierwsze wrażenie
W czasie rozmowy z Sergiejem pierwszy raz podczas tej podróży spotykam się z pojęciem tzw. trzeciej obrony Sewastopola. To jednak odrębne zagadnienie.
Poza historycznymi akcentami, odkrywaniu których można by z łatwością poświęcić wiele dni, a następnie kilkanaście wpisów, w mieście czuć energię. Miasto jest dobrze utrzymane i tylko kilka miejsc, znajdujących się w większości na uboczu, wymaga odrestaurowania (niektóre są już odnawiane – przykładem pomnik Lenina przedstawiony na powyższym zdjęciu). Fakt, jest mocno zmilitaryzowane, ale duża liczebność armii nie przeszkadza w poruszaniu się. Nie ma wyrywkowego legitymowania, a przed miastem policja nie ustawia punktów kontrolnych i nie zatrzymuje pojazdów.
Sewastopol. Czy warto?
Żeby nikt mi nie zarzucił, że w nagłówku stawiam pytanie, na które potem nie odpowiadam to napiszę od razu: warto. Sewastopol zaskoczył mnie pozytywnie. Zaznajamiając się przed wyjazdem z przewodnikami – mam na myśli głównie polskie wydania – odniosłem nie raz wrażenie, że choć Krym to oczywiście fantastyczny kierunek podróży, tak sam Sewastopol już niekoniecznie. Trudno mi się do tego odnieść, gdyż nie mam wiedzy jak to miasto wyglądało lata temu oraz jakie panowały w nim nastroje w stosunku do Polaków. Wiem jaką formę przyjmuje teraz.
Zamieszczę osobny artykuł na temat tego, jak jest teraz na Krymie. Czy warto tam podróżować, z czym się to wiążę, jakie są ograniczenia, itd. W tym tekście będzie tylko o Sewastopolu.
Przede wszystkim nie ma w Sewastopolu żadnej „bylejakości” i prowizorki. Jest porządek i jest schludnie. Widać, że to ważne miasto dla Rosji. Nie jakiś zapomniany przez Boga grajdół, który istnieje tylko dlatego, że jest tam baza Floty Czarnomorskiej, tylko istotny ośrodek kultury. Widziałem nie tylko centrum, ale też boczne dzielnice. Miałem hostel daleko, ale kilka razy wracałem do niego piechotą. Po Sewastopolu dobrze się spaceruje: jest sygnalizacja, chodniki są równe, wieczorem miasto jest dobrze oświetlone i nie widać pijanych ludzi.
Tam jest mało turystów. O zagranicznych nie wspominam (żadnego innego nie spotkałem), ale Rosjanie z innych części Rosji Sewastopol często omijają. Rozmawiałem z nimi wielokrotnie w Jałcie – dziwili mi się, że tam byłem. Ja się dziwiłem, że oni nie… Promenada w Sewastopolu, a promenada w Jałcie to dwa kompletnie różne miejsca, ale jak ktoś ma dość głośnej muzyki, waty cukrowej sprzedawanej co dwieście metrów i lodów oferowanych co pięćdziesiąt, to sugeruję zastanowić się nad przynajmniej jednym dniem w Sewastopolu.
Czy jest bezpiecznie? Oczywiście, że tak! Można powiedzieć, że bezpieczeństwo jest wymogiem epoki, w jaką wszedł Krym.
Axl
12/10/2023 at 4:50 pmSzampan a szampanskoje to dwie różne bajki… Proponuję nie wychodzić poza temat wina za 30pln
Wolter
08/04/2024 at 6:55 pmHm, może dlatego że ten „szampan” (ów oryginalny) jest po prostu przereklamowany. I płaci się za nalepkę na flaszce… Coś ja z koniakiem – te armeńskie czy gruzińskie są lepsze od francuskich… a Sewastopol to naprawdę piękne miasto, które warto zwiedzić. Teraz, po powrocie do macierzy w 2014 roku, niby nieco trudniej, ale też się da. No i pobliżu jest Chersonez Taurydzki, o którym Autor – niestety – nie wspomniał.