Zgodnie z pierwotnie przyjętym planem kieruję się coraz bardziej na północ, a ostatnim etapem poprzedzającym powrót do Quito będzie Baños de Agua Santa. Z Chimborazo wróciliśmy z Davidem autostopem, poszliśmy na obiad, po czym pożegnaliśmy się życząc sobie udanych następnych dni w Ekwadorze. Nie przestaje mnie bawić myśl, że najwięcej podczas tej podróży rozmawiałem z Niemcem i Anglikiem, ale taka jest niestety prawda, więc jak ktoś Wam przed wyjazdem do Ameryki Południowej radzi by uczyć się hiszpańskiego, to potraktujcie tę radę w miarę możliwości serio.
Co robić w Baños?
Termy, gorące źródła
Miasto słynie przede wszystkim z gorących źródeł, przy wykorzystaniu których utworzono znajdujące się pod gołym niebem baseny. Nie żadne rozbudowane parki wodne, a po prostu kąpieliska, które zwłaszcza wieczorami stanowią miejsce spotkań lokalnej społeczności oraz przybyłych turystów. Poszczególne zbiorniki mają różną temperaturę wody – niekiedy jest ona bardzo gorąca i błyskawicznie wyciągnie z nas całą energię. Każdy z trzech wieczór w Baños spędziłem na kąpielach i opracowałem swój własny system. Do basenu z najcieplejszą wodą wchodziłem na sam koniec. Do hotelu wracałem co prawda na miękkich nogach i obowiązkowo z wielkim kokosem z wbitą słomką w dłoniach, ale spało się wyśmienicie.
Polecam dwa miejsca:
- Termas de la Virgen [GPS: -1.398773 | -78.417551] – termy publiczne, czyli najtańsze i trochę zatłoczone. Otwarte w godzinach 5:00 – 16:00 i 18:00 – 21:30. Wstęp w ciągu dnia kosztuje 2 USD za osobę dorosłą oraz 1 USD za dziecko albo osobę starszą. Wieczorem zapłacimy, odpowiednio, 3 USD i 1,50 USD.
- Termas de la Virgen Recreativas – zdecydowanie bardziej rozbudowany kompleks, stanowiący połączenie kąpieliska i parku rozrywki. Bilet wstępu dla osoby dorosłej kosztuje 6 USD.
Jeśli tylko posiadasz własny czepek, to zabierz. W innym przypadku czeka Cię zakup na miejscu.
Ruta de las Cascadas
Najbardziej znany szlak rowerowy regionu to Ruta de las Cascadas. Prowadzi on z Baños do Puyo. 60 kilometrowy odcinek może dla niektórych wyglądać jak wyzwanie, ale nic bardziej mylnego – różnica wysokości sprawia, że najczęściej jedzie się albo po płaskim albo łagodnie zjeżdża w dół.
Kolejna dobra informacja: nie potrzebujesz żadnej mapy. Nie musisz też pokonywać całego odcinka. Wiele osób kończy szlak w Pailón del Diablo, 18 km od Baños.
W Baños znajdziesz kilka wypożyczalni rowerów, a cena wynajmu zaczyna się od 5 USD za dzień (zależy od rodzaju roweru). Sama trasa, tak jak wspomniałem, technicznie jest bardzo łatwa, choć moim zdaniem jest też niebezpieczna. Na tym odcinku znajduje się wiele bardzo słabo oświetlonych tuneli wydrążonych w skałach, dlatego koniecznie zadbaj o dobre oświetlenie roweru. W miarę możliwości postaraj się też o jakieś dodatkowe odblaski. Bycie widocznym jest niezwykle ważne, ponieważ ruch samochodowy na tej trasie jest spory.
Co z powrotem? Bez obaw, 60 kilometrów w jedną stronę, nie oznacza że musisz pedałować łącznie 120 km w dwie. W Puyo bez problemu załatwisz sobie transport powrotny na pace pickupa.
Huśtawki
Nie spodziewajcie się wielkich skoków adrenaliny, raczej nastawcie na dobrą zabawę i chwilowe przeniesienie się czasów do dzieciństwa. Warto sobie tej przyjemności nie odmawiać, głównie z powodu niesamowitego widoku na wulkan Tungurahua, o ile oczywiście chmury pozwolą.
- La Casa del Arbol [GPS: -1.41795 | -78.4259]
- El Vuelo del Cóndor [GPS: -1.41184 | -78.41128]
Jak się tam dostać? Nic prostszego, więc nie daj się naciągnąć na taksówkę. Z centrum Baños jeździ autobus. Bilet kosztuje 1 USD, a autobus odjeżdża ze skrzyżowania Calle Pastaza i Calle Luis A. Martinez.
- Odjazdy z Baños: 05:45, 11:00, 14:00, 16:00
- Powroty do Baños: 08:00; 13:00, 16:00, 18:00
Baños. Uwagi ogólne
W Baños roi się od agencji turystycznych oraz innych obiektów zajmujących się spełnianiem potrzeb i marzeń przyjezdnych. To miasto o wiele bardziej kosmopolityczne niż Cuenca i Quito, a przynajmniej ten kosmopolityzm wydawał mi się lepiej widoczny. Dobrym przykładem jest gastronomia, oferująca od english breakfast na śniadanie i burgerów na obiad, po pizzę na kolację. Oczywiście w Cuenca i Quito również zjemy po europejsku lub amerykańsku, ale proporcje oferujących takie dania lokali do tych z kuchnią typowo ekwadorską będą różnić się znacznie.
Baños to także siedziba tandety, podróbek i chińskiego „rzemiosła” przerobionego na styl ekwadorski. Stoiska z pamiątkami są powszechne, a ceny wszystkiego co tylko może skupić na sobie wzrok turystów – wyższe. Straganów oraz sklepów z tak zwanymi wyrobami z wełny alpaki znajdziecie tam ogrom, ale asortyment poszczególnych nie różni się niczym. W każdym sklepie z odzieżą dostaniecie generalnie to samo, a klamrą spinającą materiał, z którego wykonano większość produktów, jest brak jakiegokolwiek związku z tym deklarowanym na metce, o ile w ogóle jakaś metka jest. To jest po prostu gówno przeznaczone dla ludzi głupich i zbyt leniwych by zorientować się w cenach oryginałów (rozmiarówka sugeruje, że dla Amerykanów). W butiku w Quito położonym w Mariscal Sucre (Nowe Miasto) ceny swetrów, w których nie wstyd pokazać się ludziom, zaczynają się od 140 USD… w Baños „sweter”, który mechaci się od samego patrzenia kosztuje 30 USD.